Kiedy Conor McGregor znokautował Jose Aldo w 13 sekund wydawało się, że nadeszła nowa era w świecie mma. Era dominacji sportowo-marketingowej. Nigdy wcześniej za historycznymi wynikami sportowymi nie szło przecież tak potężne zaplecze marketingowe. Coś jednak poszło nie tak …
Conor McGregor! Conor McGregor! krzyczał komentator UFC już po 13 sekundach starcia Irlandczyka z Jose Aldo. Tyle wystarczyło, by Notorious przerwa passę 17. zwycięstw z rzędu niekwestionowango mistrza UFC. Tym samym, tak naprawdę skończył jedną z największych karier w historii światowego mma ( Aldo w 8. kolejnych walkach ulegał rywalowi aż 5 razy, obecnie notuje serię 3 porażek z rzędu).
Sława McGregora urosła do niesłychanych rozmiarów. Można było zauważyć, że filmy, relacje z sali treningowej zastępowały zdjęcia z bankietów, imprez i wydarzeń, które ze sportem miały już niewiele wspólnego. Niemniej jednak doskonałe walki McGregora tak silnie utkwiły w pamięci kibiców, że Ci nie wyobrażali sobie, by ten nie wgrał w kolejnej walce z Nate’m Diazem. Tym bardziej, że Diaz zdecydował się na walkę w zastępstwie Rafaela Dos Anjosa.
Szok, niedowierzanie? Mało powiedziane, Nate Diaz już w drugiej rundzie udusił niepokonanego w UFC McGregora. CO prawda Irlandczyk w USA był już celebrytą, ale jego nieskazitelny rekord – niepokonany o 6 lat, został zhańbiony. Baa … i to przez kogo – samego Nate’a Diaza. A on jak wiecie cierpkich słów nie żałuje nigdy.
Rewanż był, i to jaki. Przez duże „R” – wtedy wydawało się, że jak to McGregor stwierdził „King is back …” dobrze wiecie co dalej powiedział. Nie brakowało kontrowersji, ale Conor wygrał i tego nikt podważyć nie mógł. Tym bardziej, że w kolejnej walce zgarnął drugi pas UFC i stworzył historię tego sportu na nowo.
Co poszło nie tak?
Może to pycha po niezłej walce z Floydem Meweather’em zgubiła McGregora. Świadomośc tego, że jest na tyle doskonałym zawodnikiem sprawiła, iż wartości, którymi przecież przez lata motywowa siebie i innych ł stały się dla niego obce. Przecież to już nie był ten sam Conor, nie ten sam McGregor, który krzyczał: „jestem przyszłością”. Nie ten sam, bo w parze z krzykiem, trash talkiem zawsze szły umiejętności i katorżnicza praca. Jak nagi jest w klatce McGregor pokazał już sam Khabib. Dominacja w każdej płaszczyźnie była widoczna, ale nie tak bardzo, jak brak chęci i motywacji Notoriousa.