Nim gwiazda młodego wojownika rozbłyśnie pełnym blaskiem oprócz uporczywie rozwijanych umiejętności, rodzi się coś jeszcze – pseudonim. Najczęściej swoją genezą sięga on właśnie najmłodszych lat i odnosi się do wyglądu, usposobienia, czy niezwykle komicznej sytuacji, która danej osobie się przytrafiła, a „ksywa” jest niejako upamiętnieniem tego momentu. Zastanawialiście się kiedyś, jakie historie łączą się z waszymi idolami, występującymi w klatkach i na ringach? Zapraszam zatem na #6 odsłonę cyklu „Historia Mojej Ksywy”, w którym po Kacprze „Wiórze” Koziorzębskim, Bartłomieju „Małpie” Koperze, Michale „Dr. Beast” Sobiechu, Adamie „Niedziu” Niedźwiedziu oraz Oskarze „Sugarboyu” Siegercie zapytaliśmy jaka historia wiąże się z pseudonimem Piotra Kuberskiego!
(U dołu wpisu znajduje się odnośnik do historii Oskara Siegerta)
Filip Wiszniewski: Kwestia, którą chcę z Tobą poruszyć ma swoje korzenie podczas okresu kwarantanny, kiedy za dużo się w MMA nie działo, więc postanowiłem promować was zawodników, wasze walki, przybliżając historie waszych utworów, czy pseudonimów, toteż zapytam Cię; Twój pseudonim „Qbear” wynika nieco z Twego nazwiska, natomiast czy możesz przybliżyć, czy to jest bardziej pseudonim od lat szkolnych, może kto go użył po raz pierwszy. Jak to wyglądało?
Piotr Kuberski: Prawdę mówiąc już nie pamiętam kto tego użył. Całe życie od klasy pierwszej, albo drugiej podstawowej, nauczyciele nie mówili do mnie Piotrek tylko Kubera i tak to troszeczkę przekształciłem. Tak to zostało i w sumie do tej pory od czasów podstawówki cały czas Qbear, Kubera zostało i używa tego pseudonimu tak naprawdę każdy.