Artur „Kornik” Sowiński stoczy walkę o mistrzowski pas organizacji EFM Show! Poznaliśmy również prawdopodobnego oponenta Kornika.
Odkąd Norbert Sawicki oraz Michał Materla ogłosili hitowy transfer do swojej organizacji rozgorzały spekulacje na temat tego, kto zostanie przeciwnikiem Artura Sowińskiego (21-12-0-2)! Sam zawodnik niemal zdradził nazwisko zawodnika, z którym pierwotnie miał się zmierzyć jednak… zapomniał jego nazwiska.
Z tego, co wiem, trwają negocjacje. Miał być… Irokez – wtrącił się żartobliwie Michał Materla.
A zbije do 70? A tak poważnie wiem, że padła propozycja, bo gala jest w Bułgarii… Bułgara. Nazwiska nie pamiętam. Pamiętam, że ma 17-0 i za pierwszym razem odmówił. Teraz padła druga propozycja podejrzewam, że bardziej hojna i może rzeczywiście pan się skusi, no bo za pierwszym razem, mimo że ma bardzo fajny rekord. 17-0 bądźmy szczerzy, robi wrażenie, niestety tej walki nie przyjął. Mam nadzieję, że przyjmie tę walkę, no bo jak ktoś ma 17-0, to musi być fajnym rywalem.
Jeden z dziennikarzy znajdujących się na konferencji dopytał więc Norberta Sawickiego, czy mógłby uchylić rąbka tajemnicy.
Trudno jest przekonać zawodnika, jak nie chce walczyć i nie jest to spowodowane finansami, czy ambicją sportową, tylko wydaje się, że jest to jakby taki strach. To jest młody zawodnik, młodej generacji, który nadal myśli, że jak będzie pielęgnował to swoje zero, to kiedyś dostanie swoją szansę w UFC. Być może, ale tak naprawdę trzeba sobie wprost powiedzieć, na pewnym etapie trzeba po prostu brać duże sportowe nazwiska. Artur Sowiński jest takim nazwiskiem. Nigdy nie odmawiał. Zobaczcie sobie na jego rekord, z kim on walczył. Tam są naprawdę bardzo poważne, znane, światowe nazwiska tylko wydaje się, że już ten typ i ten charakter sportowców powoli zaczyna ginąć. Mamy tutaj (wskazując na Kornika) tą generację, która zawsze podejmowała każde wyzwanie, ale my znajdziemy zawodnika, który będzie godny walki o pas, który stawi czoła Kornikowi i wydaje mi się, że w najbliższych tygodniach zaprezentujemy zawodnika, który będzie się bił.
Wziąwszy pod uwagę wypowiedzi zarówno Sowińskiego, jak i Sawickiego wydedukowaliśmy, iż cały czas mowa jest o Valentinie Benishevie (17-0). 29-letnim zawodniku kategorii lekkiej, który w naszym rankingu polskiego MMA wielokrotnie proponowany był jako kolejny rywal dla takich nazwisk, jak Łukasz „Harry” Charzewski, czy Mateusz „Chińczyk” Rębecki. Benishev w zawodowym MMA debiutował 27 grudnia 2012 roku, kiedy przez jednogłośną decyzję sędziów pokonał Antona Ivanova (0-1). Choć rekord Bułgara jest niezwykle pokaźny niczym ten Mateusza Gamrota, to jednak próżno szukać w nim tak wybitnych nazwisk, z jakimi mierzył się „Gamer”. Zdaje się, iż najpoważniejszymi skalpami w jego zawodowym dorobku są wygrane z Michaelem Brightmonem (15-10), a także Damiano Bertolim (6-1). Paradoksalnie, zamiast piąć się w górę po takich wygranych, Benishev w kolejnych walkach mierzył się ze słabszymi rywalami, ba, często byli oni debiutantami.