Radosław Król, to bardzo dobrze znana osoba na Pomorzu Zachodnim. Trener klubu BKS Olimp Szczecin pomaga wielu zawodnikom MMA, a w przeszłości sam stoczył ogromną ilość walk. Jego podopieczni radzą sobie świetnie w ostatnim czasie. Z tej okazji przygotowaliśmy wywiad, w którym poruszyliśmy kilka ciekawych tematów. Zapraszamy do przeczytania.
Witam trenerze. Zaczniemy od pytania dość standardowego… Co u Pana, jak przebiega prowadzenie treningów w tym COVID-owym czasie?
Witam. Jest to trudny czas dla wszystkich, ale sobie radzimy i treningi przebiegają zgodnie z wytycznymi i zaleceniami Ministerstwa Zdrowia. Mam nadzieję, że w niedługim czasie wrócimy do normalności.
W Szczecinie są zdecydowanie dwie wielkie bokserskie siły – Olimp Szczecin i Skorpion Szczecin. Jak wyglądają wasze relacje?
To bardziej pytanie do mojego taty, ale wydaje mi się, że są poprawne. BKS Olimp Szczecin jest drugim klubem w Polsce we współzawodnictwie dzieci i młodzieży w boksie. Mam nadzieję, że w kolejnych latach klub będzie na czołowych miejscach w tej klasyfikacji.
Nie możemy nie wspomnieć o tacie trenera – Edwardzie Królu, który jest wręcz ikoną boksu na Pomorzu. Czy to właśnie za jego sprawą złapał Pan smykałkę do tego sportu?
Tak, szermierkę na pięści zaszczepił mi mój papa. Wcielałem ją w życie z powodzeniem w klubie KS Stal Stocznia Szczecin, gdzie moimi pierwszymi trenerami byli właśnie Edward Król i Bronisław Goliński. W latach 1988-1994 zdobyłem dla klubu wiele medali: Mistrzostw Polski, Pucharu Polski oraz z silnie obsadzonych turniejów o międzynarodowej randze.
Czy mógłby Pan powiedzieć jak wyglądały pierwsze treningi z tatą? Ponieważ często słyszy się, że z kimś bliskim trenuje się znacznie ciężej. Czy to prawda?
Mój papa hołdował zasadom, które do tej pory są aktualne. W skrócie lewy prosty i dobra praca nóg. Jeśli chodzi o relacje między nami, to tata zawsze wymagał więcej ode mnie. I słusznie. Do pewnego czasu wszelkie rozmowy, analizy pojedynków, treningów są pomocne i potrzebne. Gdzieś, w którymś momencie stają się przesytem, ale nie żałuję tego okresu, bo wiele z niego wyniosłem i się nauczyłem.
Zostając jeszcze przy temacie rodziny… Pana brat jest dość uznanym bokserem. Jeśli w jednej rodzinie jest tyle osób związanych z boksem, to przypuszczam, że w domu nie było innego tematu? A może staraliście się wszyscy uniknąć tego, wyznając zasadę „praca to praca, a dom to dom” ?
Na to pytanie poniekąd odpowiedziałem we wcześniejszym pytaniu. Brat prowadzi swojego grupy, ja swoje. W okresie jego walk zawodowych stałem w narożniku, wspierając go.
Swego czasu toczył Pan walki, głównie amatorskie. Czy w głowie nie pojawiały się myśli, aby spróbować osiągnąć duży sukces na zawodowstwie?
Stoczyłem z powodzeniem 2 walki zawodowe. Natomiast w okresie mojego etapu walk olimpijskich, gdzie boksowałem w UBV Schwedt w latach 1994-2000 wygrałem wiele międzynarodowych turniejów oraz meczów ligowych zarówno w 1, jak i 2-Bundeslidze. Zdobywałem wraz z drużyną 2-krotnie Mistrzostwo Niemiec, po czym awans do 1 Bundesligi. Wygrywałem m.in. z Gabrielem Heczem (ćwierćfinalista olimpijski z Barcelony 1992 r. i medalista Mistrzostw Europy), Wernerem Wude (Mistrzem Niemiec), Marco Linkiem czy Kartenem Baumanem (obaj byli medalistami Mistrzostw Niemiec) z tak znanych klubów jak Hertha Berlin, SC Schwerin czy Chemitz. W tamtym czasie wywalczyłem prawo do udziału w Mistrzostwach Niemiec. Względy formalne, a mianowicie brak niemieckiego paszportu, pozbawiły mnie okazji na sprawdzenie się w tych zawodach. 120 walk w Polsce i 70 w Bundeslidze dało mi ogromne doświadczenie i poniekąd spełnienie. Teraz mogę wcielać je w życie moim uczniom i adeptom pięściarstwa.
Nie możemy oczywiście przejść obojętnie obok pana obecnego zajęcia, czyli trenowania zawodników MMA, takich jak Łukasz Sudolski, Wojciech Janusz, Michał Piwowarski czy Oskar Szczepaniak. Jak duży postęp poczynili oni za sprawą tych treningów? Ponieważ ze względu na Piotra Bagińskiego, Berserkers Team przez lata był uznawany za klub parterowy. Teraz jednak zawodnicy pokazują, że potrafią ładnie znokautować…
Jestem odpowiedzialny za wyszkolenie wspomnianych wcześniej zawodników pod kątem bokserskim. Na moich treningach są i dołączają kolejni: Damian Ostęp, Krzysztof Dobrzyński, Wojciech Kawa, Samuel Vogt, Patryk Trytek, Seweryn Kirschiebel, Wojciech Maciantowicz. Nie chcę teraz analizować ich postępów, każdego po kolei, ale większość poczyniła duży progres w tej dziedzinie. Zawsze jest coś do poprawy, ale to proces, który będzie trwać. Na dzień dzisiejszy jestem z nich zadowolony, a oni potrafią wcielić w życie zadaną wcześniej taktykę. Jeśli chodzi o walki skończone przed czasem, to ostatnio na moich mediach społecznościowych nieco wypowiedziałem się na ten temat. To efekt wielu składowych i -przede wszystkim- ciężkiej i systematycznej pracy, higieny i samodyscypliny wymaganej od sportowca.
Zapytam jeszcze o zbliżającą się galę Seaside BattleS Dziwnów, która wydaje się być spełnieniem marzeń dla każdego kibica z Pomorza. Możemy się tam Pana spodziewać?
Oczywiście, że tak, jeśli na kartach walk pojawią się fighterzy, których szkolę. Z tego co się orientuję, to wystąpią tam czołowi zawodnicy ze Szczecina i nie tylko. Myślę, że to będzie dobra gala MMA i stoczone walki dadzą kibicom emocje na wysokim poziomie. Czas i miejsce sprzyja takim wydarzeniom sportowym. Kibice na Pomorzu Zachodnim łakną takich zmagań, między innymi za sprawą wysokiego poziomu wyszkolenia zawodników w regionie i sprzyjającego klimatu dla sportów walki. Dodam tylko o sprawnym organizatorze gali Seaside BattleS Dziwnów, Panu Piotrze Januszu, który reperezentuje PJ Promotion. Myślę, że jest on gwarancją powodzenia tego projektu.
Dziękuję za wywiad. Miło było Pana gościć po raz pierwszy na naszym portalu i mam nadzieję, że nie była to nasza ostatnia rozmowa. Jeśli chciałby Pan dodać coś od siebie, jest to właśnie ten moment.
Również dziękuję i jestem do Waszej dyspozycji. Chciałem zaprosić wszystkich na moje media społecznościowe, na Facebooka i instagrama: Radek Król Boks oraz na stronę Seaside BattleS Dziwnów.