Nie ma co ukrywać. kibicie liczyli na efektowny nokaut w stylu Łukasza Różańskiego i spektakularne zakończenie walki, kiedy w ringu pojawił się ,,Mr.KO”. Tak się jednak nie stało – Sladjan Janjanin dotrwał do ostatniego gonu, a wraz z tym pojawiły się spekulacje nt. kolejnych wyzwań dla Parzęczewskiego.
Polak posyłał na deski rywala kilkukrotnie i zapewne inaczej toczyłaby się ta dyskusja, gdyby udało się ,,Arabowi”dokończyć robotę. Niemniej jednak skupmy się na faktach
Ford to nie Sladjan
Weźmy pod uwagę, że Robert dwukrotnie przygotowywał się do starcia z wysoko notowanym Ryanem Fordem. Niewątpliwe trudno było znaleźć motywację na walkę z rywalem, który nie należy do światowej czołówki. Aspekt psychologiczny z pewnością odegrał tu istotną rolę. Niemniej jednak nic dziwnego, że od zawodnika, który w ostatnich 17 wygranych walkach zanotował 13 nokautów, kibice oczekują fajerwerków.
Pandemia – słowo klucz
Kolejna sprawa, którą należy wziąć pod uwagę to panująca pandemia. Oczywiście warunki panujące w Europie, zakazy itp. zapewne są zbliżone pod tym względem. Czy jednak Janjanin chciał otwartej wymiany z Parzęczewskim? Widać było, że zawodnik z Bałkanów nastawiony był na szczelną gardę i dotrwanie do ostatniego gongu. W tej sytuacji trudno było liczyć na nokaut. Choć widać było, że na takie rozwiązanie zawodnik z Częstochowy bardzo mocno się nastawił.
W jaki sposób Parzęczewski nokautował rywali? Bijąc z luzu … Ot wielki sekret – w tej walce widać było niestety, że chciał on koniecznie skończyć to przed czasem.
Co teraz?
Czy na podstawie walki z Janjaninem możemy oceniać aktualną formę i możliwości bokserskie Roberta? Zdecydowanie nie – to nie ten rywal, to nie ten poziom, na którym powinien sprawdzać się Robert. Rozwiązanie jest jedno – walka z Ryanem Fordem. Właśnie takie starcie zweryfikuje aktualną formę Parzęczewskiego. Myślę, że odbieranie ,,Arabowi” możliwości takiej walki, bądź podważanie jej zasadności, jest po prostu nie fair wobec tego zawodnika, biorąc pod uwagę dotychczasowe walki.